Szubienica na Straconce – ta nazwa przeraża podwójnie. Na niewielkim wzgórzu zwanym Galgen Berg („Straconką”), tuż przy drodze między Miłkowem a Ścięgnami, stoi bardzo dobrze zachowana ruina dawnej kamiennej szubienicy w kształcie cylindrycznej studni. Szubienicę postawiono w 1677 roku. Przez dziesiątki lat stanowiła miejsce brutalnego rozliczania kar nie tylko za dokonane zbrodnie, ale i błahe występki. Budowla robiła wrażenie już z daleka, miała być bowiem skuteczną przestrogą dla buntujących się chłopów. Co ciekawe, pierwszą osobą straconą na miłkowskiej szubienicy był… szwagier jej fundatora. Czym zawinił? Zabił swoją żonę, gdy na jaw wyszedł jego romans z pokojówką. Współcześnie prowadzone są tu liczne badania archeologiczne, które po kawałku odkrywają przed nami tajemnice tego niezwykłego miejsca.
Atrakcja dla turystów o naprawdę mocnych nerwach!
Miłkowska szubienica została „zafundowana” przez ówczesnego właściciela pałacu w Miłkowie – Carla Heinricha von Zierotin, który chciał, by groźba kary wzbudzała przerażenie, a widok masywnej konstrukcji na wzgórzu działał prewencyjnie na potencjalnych złoczyńców. Każdy miał z daleka widzieć ciała wisielców, poruszające się miarowo niczym wahadła. I tak też było – widok ciał poruszanych przez wiatr na długo pozostawał w pamięci mieszkańców okolicznych wiosek. Całości dopełniały dodatkowo złowieszcze stada wron i kruków żerujących na rozkładających się ciałach.
Wisielców nie chowano, dopóki zwłoki same nie spadły z szubienicznego sznura. Niestety, nie zawsze trzymano się tej zasady. Jak donoszą ówczesne kroniki, 6. grudnia 1715 roku szubienicy na Straconce, po 9 dniach wiszenia, spadło ciało Hansa Mullera, którego posądzono o kradzież. Jednak miejscowy kat, który zajmował się również chowaniem zmarłych, odwrócił jedynie zwłoki twarzą do ziemi i pozostawił je na pastwę zwierząt. Historia szubienicy na Straconce pełna jest niestety równie okrutnych ludzkich dramatów.
Wesele, impreza firmowa lub z przyjaciółmi?
Szubienica na Straconce – miejsce, w którym wyobraźnia robi swoje
Możliwość dotknięcia ruin konstrukcji, która była świadkiem tak wielu śmierci, z pewnością wpływa na wyobraźnię turystów. Niejednokrotnie dają się ponieść atmosferze i zaczynają na własną rękę poszukiwać prawdziwych historii związanych z tym mrocznym miejscem.
Jedna z nich łączyła się z datą 14. października 1701 roku. Dokładnie tego dnia, od samego świtu na bezdrzewne wzgórze Galgen Berg ściągały tłumy, nie tylko mieszkańców okolicznych wsi, ale także mieszczan, szlachty i wysoko postawionych urzędników. Niektórzy przyjechali tu wraz z rodzinami i służbą. Każdy chciał być osobistym świadkiem wydarzeń, które miały nastąpić około południa. Tego dnia debiutujący kat – Johann Heinrich Kuhn pozbawił życia Georga Exnera, jego żonę Marię Exner, a także ich córkę i syna. Ciała złożono w płytkim dole, a serca nieszczęśników przebito osikowymi kołkami z żelaznym okuciem. Co takiego uczyniła rodzina Exnerów, że czekał ich tak okrutny los?
Rodzina mieszkała w Karpaczu (ówczesnym Krummhubel) i zajmowała się zielarstwem, tkactwem i hodowlą zwierząt. W niczym nie odbiegała od sąsiadów, a sam ród Exnerów był na tych terenach bardzo liczny. Pewnego dnia, do władz kryminalnych w Hirchbergu, dotarła informacja, że w domu Exnerów dzieje się coś „wbrew prawom ludzkim i boskim”. Zdaniem sąsiadów, córka Georga i Marii – Rosina odrzucała zaloty wszystkich starających się o jej rękę kawalerów. Ponadto nie tylko była w ciąży, którą skrzętnie ukrywała, ale zdaniem świadków, nagle noworodek zniknął. Rodziców Rosiny oskarżono o dzieciobójstwo, a rodzeństwo o kazirodztwo. Wyrok na rodzinę Exnerów wydał Sąd Cesarski w Pradze uznając zebrane dowody za wystarczające. Jakie to były dowody? To pozostaje tajemnicą.
Szubienica na Straconce nadal robi niesamowite wrażenie!
Konstrukcje szubienic z cylindryczną studnią często powstawały na Dolnym Śląsku, ale to właśnie Szubienica na Straconce jest jednym z najlepiej zachowanych obiektów tego typu w okolicy. Podobno nadal słychać w jej pobliżu jęki straceńców. Choć to niezwykłe miejsce od setek lat przyciąga rzesze turystów, nigdy nie zostało zmienione w typową atrakcję turystyczną.